Apple po raz kolejny udowadnia, że to on rządzi na poletku smartfonowym, gdzie po piętach depcze mu nieustannie koreański Samsung. Dane jednak pokazują, że w pierwszym kwartale (fiskalnym) Koreańczycy pozostali daleko w tyle za swoim odwiecznym rywalem…
Cóż, na naszym rodzimym rynku marka Apple nie cieszy się znaczącą popularnością. Wszystko za sprawą nie współmiernych do naszych zarobków, cen za pojedyncze urządzenie tejże marki. Amerykanie nie zdają sobie sprawy (albo nie chcą), że gdyby obniżyli marżę na swoje produkty, ich sprzedaż mogłaby znacząco poszybować w górę. Niestety. Ale na (nie)szczęście takich problemów nie ma w przypadku naszych zachodnich sąsiadów czy też tych oddalonych jeszcze dalej na zachód. Tam iPhone’y królują niepodzielnie i nie ma się co temu dziwić. Ceny smartfonów Apple’a są tam całkiem przyzwoite (patrząc na zarobki miesięczne), a i wykonanie stoi na wysokim poziomie.
Dzięki temu, Apple zebrało żniwo pozytywnie nastawiającego wyniku sprzedażowego za pierwszy fiskalny kwartał tego roku, który oscyluje w granicy 92 punktów procentowych! Są to przychody ze wszystkich aktywnych na rynku smartfonów każdej poszczególnej marki. Dla porównania, Samsung stoi na drugim miejscu z wynikiem 15%. Zaraz się zapytacie, dlaczego aż tyle, skoro teraz matematycznie się nie zgadzają wyniki? Odpowiem, iż powodem tego są straty wygenerowane przez marki takie jak HTC czy Sony. Obie firmy nie mają się czym pochwalić, gdyż znajdują się o kilka set milionów pod kreską! To też napędza spiralę dobrej passy Apple i paru innych marek. Mimo wszystko, w znaczącym stopniu im to nie umniejsza ostatecznych wyników.
Te dane także udowodniają nam, że “iście” w ilość sprzedanych egzemplarzy nie idzie w parze z końcowymi wynikami sprzedażowymi. Apple nie dość, że na ilość nie stawia, to jeszcze pilnuje aby ceny jego urządzeń stały na wysokim poziomie. To pozwala im na otrzymanie większego czystego zysku ze sprzedaży. Szkoda tylko, że nam nie jest dane przyczynić się do znaczącego poparcia takiej tendencji… tylko proszę… nie jestem “fanboy-em” Apple! Chodzi mi tylko o poparcie sprawy w tworzeniu produktów na przysłowiową jakość, a nie ilość. Ot, taka filozofia.