Tuż przed premierą nowej odsłony iPhone’a, firma z Cupertino wietrzyła kolejny sukces, który miał być okupiony nie małą reklamą modelu. Użytkownicy mieli być po raz wtóry zaskoczeni wspaniałością nowszego modelu i kupować masowo nowe egzemplarze. Jak się jednak okazuje, nie wszystko może pójść po naszym planie…
W porównaniu do poprzednika, iPhone szósty z „eską” w nazwie nie różni się niczym szczególnym. Zmian rewolucyjnych nie dokonano, ale i tak słuchawka miała się sprzedać w rekordowej liczbie. Natomiast za czarnego konia robić miał model z „Plusem”, czyli większym ekranem. Nie zmienia to także faktu, iż „nowe” modele nie są tak rozchwytywane, jak to zwykło opowiadać Apple.
Finalnie, okazuje się, że użytkownikom nie przypadają do gustu nieco mniejsze słuchawki, ale także sam model z „eską” w tle. Wg badań analitycznych firmy Localytics, w ciągu kilku dni iPhone 6S zajął 1,5 procent rynku iPhone-ów. Dla porównania, w dobie premiery podstawowej szóstki model zajmował zaledwie 2.4% całego iPhone-owego rynku… po całym tygodniu! Czyżby ludzie przekonywali się do słuchawek z nieco większym ekranem? Cóż, małe może i jest piękne, ale… duże może więcej! ;)